niedziela, 5 stycznia 2014

Rozdział 5

Bianca
Wstałam dużo wcześniej od Justina. Postanowiłam przygotować jakieś śniadanie, ale najpierw musiałam się umyć. Znalezienie łazienki w takim wielki  domu zajęło mi wieki, ale w końcu się udało. Odkręciłam wodę w wannie. Chciałam się zrelaksować w pianie. Siedziałam tak chyba godzinę. Nagle drzwi do łazienki się otworzyły, a w nich stanął Jus. 
-Ejj!!- krzyknęłam zanurzając się po szyję w wodzie.
-Sorry!! Wiesz po prostu to moja łazienka i no nie jestem przyzwyczajony, że ktokolwiek jeszcze tu jest- mówił zakrywając oczy. Dlaczego on jeszcze nie wychodzi tylko stoi w tych drzwiach?! Głośno chrząknęłam, żeby zwrócił na mnie uwagę.
-A tak sorry..mogę umyć zęby??- spytał. 
-Skoro musisz...-odpowiedziałam udając złą. Trzy minuty później chłopaka już nie było. Chwilę po nim wyszłam ja. Założyłam ubranie które miałam wczoraj. Bo to były moje jedyne ciuchy. Zeszłam na dół do Justina.
-Co robisz?- spytałam kiedy on sobie podśpiewywał. Chłopak podskoczył i upuścił szklankę z sokiem. Szkoło rozprysnęło sie po całej kuchni.
-Jezu!! Bian!! Przestraszyłaś mnie!!- krzyknął. Śmiejąc się kucnęłam i zaczęłam zbierać kawałki szklanki. 
-Daj spokój ja to zrobię- powiedział. Złapał mnie w pasie i posadził na blacie kuchennym. "Ał, Ał, Ał ...." powtarzał Justin za każdym razem kiedy kawałek szkła wbijał mu się w dłoń. Z kieszeni w spodniach wyciągnęłam plaster.
-Chodź tu do mnie- powiedziałam. Jus podszedł do mnie i podał rękę. Najpierw przemyłam mu palec zimną wodą, a następnie przykleiłam plasterek. Na koniec pocałowałam.
-HAhahhahahah myślisz, że jestem małym chłopcem którym trzeba się zajmować ??- spytał przez śmiech.
-Chłopcem na pewno jesteś- powiedziałam i przytuliłam się do niego. Justin odwzajemnił mój uścisk. Czułam się przy nim tak prawdziwie. Tak jakbym wiedziała kim jestem. 
-Musisz się przebrać- stwierdził.
-Czemu? Coś nie tak?- pytałam. Nic innego nie miałam. To było w szpitalu i tylko to wzięłam.
-Nie, nie o to chodzi...Tylko idziemy na basen, a w tym się kąpać nie będziesz-odpowiedział. Jak przyjeżdżaliśmy nie wiedziałam żadnego basenu.
-Jest zima...-odparłam kiedy to sobie uświadomiłam. Na twarzy Jus'a wiedziałam uśmiech.
-Oj no idź...w szafie w moim pokoju jest kostium kąpielowy...przebierz się- nalegał. Kiwając głową poszłam na górę. jedyne co mnie teraz ciekawiło to było pytanie "Skąd Justin ma tu damski kostium?". Kiedy o tym myślałam w głowie pojawiało mi się mnóstwo myśli na ten temat śmiesznych jak i całkiem smutnych. Nie wiem dlaczego byłam taka przejęta tym tematem przecież ja nic do niego nie czułam. Chociaż kiedy był koło mnie wydawało mi się, że mam motylki w brzuchu, a moje serce otworzyło się na nowo. Weszłam do pokoju w którym spałam i znalazłam to bikini o którym mówił Jus. Ubrałam się w nie i z powrotem zeszłam na dół. Przy schodach czekał na mnie chłopak.
-Wow- powiedział. Zaczęłam się śmiać maskując tak moje zaczerwienione policzki.
-Ślinisz się- dodałam i wybuchłam śmiechem. 
-Dobra koniec zamknij oczy- rozkazał. Z obawą wykonałam jego plecenie. Justin prowadził mnie przez mnóstwo korytarz, a ja co chwile pytałam go czy jeszcze daleko.
-Już?- spytałam zniecierpliwiona. 
-Tak, weź duży oddech- powiedział. Chwila co?! nie zdążyłam nic powiedzieć, ponieważ już byłam w wielkim basenie. 
-AAAAA!! Nie umiem pływać!!- panikowałam.
-O mój Boże!- krzyknął Jus i wskoczył za mną do wody. Objął mnie w pasie i starał się wyciągnąć na brzeg. W tym samym czasie zaczęłam go podtapiać. 
-Ej to nie było śmieszne! Naprawdę się martwiłem!- odpowiedził mi z przejęciem na twarzy. Po chwili oboje chlapaliśmy się wodą śmiejąc się przy tym głośno.

Rozdział 4

Justin
Powiedziałem Biance żeby poszła spać. Długo nie chciała iść do pokoju, ponieważ ciągle twierdziła, że narusza moją prywatność. Przesadzała, mi bardzo pasuje jej towarzystwo. Kiedy już zasnęła, co trwało wieki- pobiegłem po laptopa. Byłem pewien, że kojarzę Bianke, ale wtedy myślałem, że tylko mi się wydaję. Teraz miałem dowody. "Wielka tragedia na Węgrzech! Według naszych informatorów tata sławnej na całym świeci nastoletniej modelki- Bianc'i Palvin zamordował jednego z obywateli Czech. To był prawdziwy cios dla rodziny Palvin'ów. Próbowaliśmy się skontaktować z modelką, ale powiedziała że nie ma zamiaru rozmawiać o jej prywatnym życiu". To był szok, a najgorsze było to, że Bianca nic o tym nie wiedziała. Nie pamiętała kim jest i czym się zajmuje. Zacząłem wpisywać do internetu "Bianca Palvin". Kliknąłem w pierwsze co wyskoczyło. "Znana modelka poszukiwana!! Wczoraj w nocy uciekła ze szpitala!! Z tego co wiemy Bianca nic nie pamięta, ma amnezję... Ostatnio widziano ją na drodze S5 kiedy wsiadała do jednego z samochodów. O jego kierowcy nic nie wiadimo..." Bian miała rację. Oni jej szukają. Co ja mogłem zrobić? Oddać ją w ręce policji czy ukrywać? Dziewczyna była przerażona tym, że jest poszukiwana. Gdyby nie ja jej menadżerowie łatwo by ją namierzyli. Nie mogę na to pozwolić... Poszedłem do mojej sypialni gdzie leżała Bianca. Wyglądała tak słodko kiedy spała, jak malutkie dziecko, którego trzeba pilnować. Położyłam rękę na jej głowie i przeczesałem włosy. Były takie miękkie i delikatne. Nagle dziewczyna drgnęła.
-Hej- powiedziała. Uśmiechała się do mnie tak pięknie, tak...szczerze. 
-Przepraszam, nie chciałem...- mówiłem. 
-No chodź tu na co czekasz??- pytała poklepując ręką miejsce koło siebie. 
-Wiem że chcesz...-dodała przekręcając się na bok. Nie miałem nic do powiedzenia. Bo gdybym jej odmówił pomyślałaby że naprawdę mi przeszkadza. A było zupełnie na odwrót. Nie pewnie wszedłem na własne łóżko kładąc się obok niej.Kiedy dziewczyna upewniła się, że już leżę, przytuliła się do mnie. Czułem się 100 razy lepiej niż wtedy w samochodzie kiedy ją obejmowałem. Nie sądziłem, że jestem w stanie tak szybko się zakochać. Wogóle nie myślałem, że kiedykolwiek znowu poczuję te motylki w brzuchu. To wspaniałe uczucie kiedy ta osoba jest przy mnie. A jednak...lód w moim sercu rozpuścił się dzięki Bian. Wiem, że to co mówię jest dziwne i takie uczuciowe, ale taka była prawda...
-Bianca?- spytałem. Dziewczyna kręciła się po moim torsie tak jakby próbowała się obudzić.
-Tak?- usłyszałem odpowiedź. Powiesz to powiesz....
-Wiesz, że jesteś aniołem?- dodałem. Bian podniosła głowę i spojrzała mi w oczy. Jej były zielone....pełne nadziei, radości i miłości. Ale dało się też dostrzec strach....
-Dziękuję...za wszystko- powiedziała i wtuliła się we mnie mocno. Po chwili już spała...
-Nie to ja dziękuję....za pokazanie mi co to uczucia- odparłem w przekonaniu, że juz mnie nie słyszy. Zasnąłem z głową wtuloną w jej włosy...

piątek, 3 stycznia 2014

Rozdział 3

Bianca
-Hej, patrz już jesteśmy!- krzyknął Jus kiedy podjeżdżaliśmy pod wielką ville. Pod samym domem wóz się zatrzymał, a chłopak wybiegł z niego i położył się na ziemi. Nie byłam w stanie nic powiedzieć. Co prawda ja też mieszkałam z rodzicami w wielkim domu ale no nie aż takim! To był pałac a nie dom! 
-No chodź!!- nalegał Justin. Ciągle byłam w szoku. Ciekawe czy mieszka tu sam...
-Bian!! Chodź no!!- krzyczał zniecierpliwiony chłopak. W jego głos dało się wyczuć trochę gniewu. Nie mogłam pozwolić mu czekać. Podbiegłam do niego. Jus otworzył mi drzwi, a zaraz potem sam wszedł.
-Witaj w moim królestwie- przywitał mnie z wielkim bananem na twarzy. W środku był jeszcze większy niż na zewnątrz.
-Ty tu...sam  mieszkasz?- dukałam z wrażenia.
-Tak, ale głównie to imprezuję tu z kumplami- odpowiedział 
- Chodź pokażę Ci Twój pokój- ciągnął. Jak to mój pokój?? pytałam sama siebie.
-Jus, to naprawdę bardzo miłe, że mnie podwiozłeś, ale nie będę robiła Ci kłopotu...Muszę iść, na pewno mnie ścigają- wytłumaczyłam. Twarz chłopaka natychmiast posmutniała. Spojrzałam na niego i już chciałam wychodzić, kiedy on mnie złapał za rękę.
-Bianca!! Co Ty opowiadasz! Powiedz mi!!- krzyczał chłopak. W jego oczach zobaczyłam łzy. Ufałam mu...Liczyłam na to, że mnie zrozumie...
-Ja...-zawachałam się. "Weź głęboki oddech,dasz radę" słyszałam w głowie głos mamy. Zawsze powtarzała mi to przed wszystkimi pokazami, nawet jeżeli nie mogła być ze mną starała się do mnie dzwonić.
-Uciekłam ze szpitala... Chcieli mnie odesłać na Węgry do mojego ojca...-w końcu wydusiłam to z siebie. Na twarzy Jus'a widziałam zdziwienie i niepokój.
-To chyba nie tak źle?- liczyłam na pytania typu "Jak to uciekłaś ze szpitala?!" albo coś w stylu "Czy Cię porąbało dziewczyno?! Tu chodzi o Twoje zdrowie!", a on pyta czy to źle, że odsyłają mnie do ojca.
-On zabił człowieka!! Siedzi w więzieniu! Dostał dożywocie...- płakałam...przysięgłam sobie, że już nigdy nie będę przez niego płakać...a to tylko głupie wspomnienie, które wywołało moje łzy... "Jesteś słaba... nie dasz sobie rady..." mówił głos w mojej głowie...
-Cśśś- uciszał mnie Justin- Tu jesteś bezpieczna...Nie ma powodu do płakania...- przerwałam mu.
-Ty mnie naprawdę nie rozumiesz?! Straciłam rodzinę w wypadku!! Moich bliskich!! Nikogo innego nie mam!! Nie pamiętam nic z przed wypadku!! Tylko ten krzyk mamy i kłótnie z bratem!! To moja wina!! Rozumiesz...ja powinnam nie żyć!! Nic nie wiem o sobie! Nie wiem kim jestem...ta osoba przed Tobą jest mi obca- krzyczałam. Nie na chłopaka tylko bardziej na samą siebie. Jus podszedł do mnie i mnie przytulił. 
-Przepraszam...jestem totalnym głupkiem..- szeptał mi do ucha. 
- Boję się...-dodałam. Nigdy nie sądziłam, że nie znanej mi osobie powiem coś, aż tak osobistego... Naprawdę nie wiedziałam kim jestem...Kim jest osoba którą widzę w lustrze...

wtorek, 31 grudnia 2013

Rozdział 2

Justin
Co miałem zrobić? Zostawić ją tak na tej ulicy? Nie mogłem na to pozwolić. Nie wiedziałem gdzie mam ja zawieźć. Skoro uciekała na pewno nie miała gdzie pójść. Jechaliśmy w krepującej ciszy. Przyglądała mi się uważnie.Czułem jej wzrok na sobie. Nawet na chwilę nie straciła mnie z oczu.
-Gdzie mam Cię zawieźć?- spytałem. Nie odpowiedziała. Jedynie odwróciła się w drugą stronę.
-Jadę do Nowego Jorku- oznajmiłam. Tym razem też się powiedziała ani słowa. Dałem sobie spokój. Jakby się jej tak przyjrzeć to skądś ją znałem...Wyglądała tak znajomo...
-Nie..- powiedziałem sam do siebie- Nie możliwe...
*dwie godziny później*
-Jeśli masz mnie już dość możesz mnie tu wysadzić...- odparła. Podskoczyłem z przerażenie. Przez dwie godziny dziewczyna siedziała cicho jak mysz pod miotła, a teraz postanowiła się odezwać.
-I tak jestem już wystarczająco daleko...-dodała. Przyglądałem się jej dokładnie. Widziałem już mnóstwo blizn, ale ta którą ona miała na szyi nie przypominała tamtych. Była taka głęboka i świeża...
-Płakałaś...przez sen- oznajmiłem. Postanowiłem nie pytać ją o ranę, ponieważ musiało to mieć jakieś tragiczne powody. Na pewno było by to dla niej ciężkie gdybym zaczął ten temat.
-Nie przejmuj się...-odpowiedziała zasłaniają przy tym odruchowo bliznę.
-Zły sen?- ciągnąłem temat. Nagle jej twarz posmutniała.
-Tak...to znaczy nie...-na jej policzkach pojawiły się łzy. Nie potrafiłem, nie chciałem, a przede wszystkim nienawidziłem patrzeć jak dziewczyna płacze. To był jak cios w plecy.
-Ej, mała proszę nie płacz...- objąłem ją ramieniem.Na początku moja towarzyszka się wahała, ale chwilę potem się do mnie przytuliła.
-Dziękuję- wyszeptała i wtuliła się mocniej. Dawno się tak nie czułem. Tak dobrze, prawdziwie...
-Jestem Justin- przedstawiłem się. Nie chciałem, żeby wiedziała kim jestem. Ale w sumie gdyby była jakąś psycho fanką już dawno by się na mnie rzuciła...
-Bianca-odpowiedziała. Miała takie piekne imię...
-Przepraszam- powiedziała speszona. Po czym oderwała się ode mnie.

Rozdział 1

Bianca
Obudził mnie straszny ból. Starałam się otworzyć oczy, ale nie mogłam. Nawet najmniejszy ruch sprawiał, że cierpiałam.
-Sssss- zasyczałam i nadal próbował zobaczyć gdzie jestem. Usłyszałam jakieś kroki.
-Panie doktorze!! Obudziła się!!- krzyczał damski głos. Chwilę po tym parenaście osób podbiegło do mnie i pomagali mi się podnieść.
-Gdzie jestem?? Gdzie moja mama, Albert i Kevin?!!- krzyczałam. Lekarz miał przerażającą minę. Jakby ktoś umarł.
-Gdzie oni są?!!- wrzeszczałam przez płacz.
- Panno Palvin...jest mi bardzo przykro....składam najszczersze kondolencje...-odparł po kilku minutach dr.Shau. Nie to niemożliwe...to wszystko moja wina!! To ja sprowokowałam Alberta...
-Pieprzysz!! Wcale nie jest Ci przykro!! Mówisz tak bo musisz!!- wydarłam się na lekarza i rzuciłam się na łózko.
-Rozumiem...skontaktujemy się z pani ojcem...pojedzie pani do izby dzieci...-mówił kiedy wychodził. Nie mogłam jechcać do taty. Nie chcę go widzieć na oczy...Muszę stąd uciec..
*dwie godziny później* 
Około godziny 23 pielęgniarka weszła do mojego pokoju po raz ostatni. Mówiła, że muszę odpocząć bo jutro czeka mnie długa droga na Węgry. Wstałam z łóżka i ubrałam rzeczy które leżały na krześle. Upewniłam się, że nikt ,mnie nie pilnuje i otworzyłam okno. Usiadłam na parapecie.
-Dasz radę...Jesteś silna..- mówiłam do siebie. 1...2...3...skoczyłam. Wylądowałam na jakimś krzaku. Krzyknęłam z bólu. W tym momęcie światło w pokoju w którym leżałam zapaliło się.
-Nie ma jej!- krzyczał znajomy głos. Wstałam. Biegłam przez nie zanane mi uliczki, wywracając się przy tym parę razy. 
-Tam jest!- zobaczyłam ochroniarzy biegnących za mną. Przyśpieszałam tępo, tak że światła latarek zniknęły. Nagle wybiegłam na ulicę. Wpadłam na maskę jakiegoś samochodu. W środku siedział chłopak możliwe, że parę lat starszy ode mnie. Patrzyłam na niego błagalnym wzrokiem. Spojrzał na miejsce koło siebie, a po tem na mnie.
-Wsiadaj!- powiedział.



Prolog

Bianca
Razem z rodziną jechałam na sylwestra. Mieliśmy wyjechać do Nowego Jorku. Odkąd zrobiłam wielką karierę w świecie mody mieszkaliśmy w Los Angeles, a nie w rodzinnych Węgrzech. 
-A pójdziemy na Time Squear??- dopytywał się mój brat. Kevin miał 12 lat. jak na swój wiek był wysoki. Miał ponad 170 wzrostu i nie bez powodu trenował koszykówkę. Był w tym naprawdę świetny. 
-No oczywiście!- odpowiedział mu z uśmiechem tata. To nie był mój ojciec. Moi rodzice rozwiedli się kiedy miałam 12 lat. Rok przed tym jak zostałam odkryta. Nie utrzymuje kontaktu z nim. Siedzi w więzieniu za zabicie człowieka. Przyzwyczaiłam  się do Alberta - męża mojej mamy. Traktuję go jak swoją prawdziwą rodzinę.
-Super!! Ale będzie zabawa! Najlepszy sylewester!!- krzyknął z radością chłopiec. Wszyscy przyznaliśmy mu rację.
- Nawet lepszy od tego który spędzilismy w zoo...-dodał Kevin.
-Nie wracajmy do tego tematu!!- przerwałam mu ze złością. Pewnie ciekawi was to dlaczego tak reaguję na wspomnienie wspomnienie tametj nocy. To było najgorsze co mogło mnie spotkać. A mój brat oczywiście wspomninał to ze śmiechem. Ciekawe jak by się czuł na moim miejscu.
-Nie przesadzaj Bianca! Ten kozioł jest moim mistrzem!- odopowiedział ze śmiechem Kev. 
-Ten kozioł chciał mnie zgwałacić!! Co w tym śmiesznego?!- byłam już wkurzona na maxa. Za każdym razem kiedy to sobie przypominam robi mi się nie dobrze.
-Hahahhahah no właśnie wszystko!-zaczął się śmiać. Nie wytrzymałam rzuciłam się na niego.
-Zmnij ryj!!!- wrzeszczałam. 
-Uspokójcie się!!-  Albert odwrócił się i stracił panowanie nad kierownicą. W jednej chwili jechała na nas rozpędzona ciężarówka. Jedyne co pamiętam to krzyk mamy...

niedziela, 29 grudnia 2013

Bohaterowie †


         

 Bianca Palvin- 17 lat. Pochodzi z Węgier. Jest modelką od 4 lat. 





               Justin Bieber-  19 lat. Slawny na calym Świecie piosekarz.